
Zaczynasz jeść. Grzecznie, jak należy, widelczykiem. Zjadasz owoce z góry i galaretkową kostkę. Ale gdy tylko zanurzasz widelczyk w górnym bezowym krążku, on pęka. I już nie masz innego wyjścia niż pomóc sobie palcami. Savoir-vivre przestaje być ważny, liczy się tylko ta rozkoszna słodycz. Beza rozkrusza się w twoich dłoniach i rozpływa w ustach. Następnie znów trzeba użyć widelczyka, żeby zjeść śmietanę znad dolnego krążka i zanurzone w niej pyszne owoce. Gdy docierasz do spodu, ponownie lepiej skorzystać z rąk. A na koniec klejącym się już nieco palcem zbierasz okruszki bezy i wkładasz je do umorusanej śmietaną buzi.
I robi się trochę smutno, że to koniec przyjemności. A jednak uśmiechasz się jak dziecko, bo tyle było z tym jedzeniem frajdy.
"Dostojne ciacho, chrupiące bezy, bita śmietana i świeże owoce. Zmiękczy serca największych twardzieli, niegrzeczne dzieci przemieni w aniołki".
Coś w tym jest... ;)
Odwiedzam tę maleńką cukiernię zawsze, gdy jestem w Krakowie (ostatnio byłam tam wczoraj). Tyle rzeczy zmienia się w Grodzie Kraka, a to miejsce, które pamiętam jeszcze ze studenckich czasów, wiąż takie samo. Z tymi samymi ciastkami i tą samą panią za ladą. Więc siadam w przytulnej sali w głębi, pod witrażowym abażurem, w otoczeniu obrazów z nenufarami, ozdobionych kwiatami z materiału, naprzeciw wielkiego lustra, przy ściance z nenufarowym witrażem dzielącej stoliki i...
Kawa.
Hiszpan.
Celebracja.
:)
Hiszpan.
Celebracja.
:)

(na górnej fotografii hiszpan - ze strony internetowej cukierni Michalscy; na dole ja - na progu celebracji ;) )
zanotowalam adres ;)
OdpowiedzUsuńMmm... Hiszpan prezentuje się iście smakowicie. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuń