
Założyłam blog. Jakieś dwa tygodnie temu. Żeby mieć takie miejsce, w którym mogę przynajmniej próbować zamykać w słowach to, co snuje się po myślach. Bo czasem się chce i już.
Wcześniej używałam do tego specjalnego pliku w prywatnym komputerze. Ale po przeinstalowaniu systemu ów plik szlag trafił (niby jest, ale się nie otwiera) i straciłam wszystko, co w nim zapisałam (nawet jeśli nie było tego wiele, to trochę mi szkoda, może spróbuję tu coś z tego odtworzyć). Pomyślałam więc: przeniosę się do sieci, tam mnie żadne skutki uboczne przeinstalowań nie dopadną. I tak zrobiłam.
Sporo czasu zajęło mi ustawianie wszelkich możliwych parametrów. Żeby było po mojemu. Żebym się tu czuła "u siebie". Wpadałam na coraz to nowe pomysły i wciąż coś zmieniałam albo poprawiałam (dzięki temu dość sprawnie poruszam się teraz po pulpicie nawigacyjnym ;) ). Wreszcie dzieło zostało ukończone. Nawet trzy posty stworzyłam, jeden całkiem długi. I przekonałam się, że blogowanie wciąga.
A potem - dzisiaj - znów zaczęłam grzebać w ustawieniach (chciałam tylko coś sprawdzić). I... usunęłam bloga... Niechcący! Po raz kolejny moje pisanie wyleciało w powietrze. Za sprawą mojego własnego nieopatrznego kliknięcia! :(
Ale nie dałam za wygraną (jako się rzekło: blogowanie wciąga). Blog powrócił!
Madziu kochana, pisz, pisz, to bede miala sie gdzie pokolysac....
OdpowiedzUsuń