niedziela, 11 kwietnia 2010

Żałoba narodowa


Od wczoraj moja ojczyzna jest pogrążona w autentycznej żałobie z powodu śmierci ponad prawie 100 osób, które zginęły w katastrofie prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem.

Nie będę się starała zamknąć w słowach tego, co się wydarzyło i co dzieje się na naszych oczach. Wielu próbuje to robić, lecz i tak chyba wszyscy czujemy, że zostaliśmy postawieni przed czymś nieogarnionym.

Ale jestem dumna, że żyję w kraju, w którym spontaniczną reakcją na tragedię jest wspólna modlitwa i śpiewanie pieśni patriotycznych albo po prostu wspólne milczenie, ceremonię powitania trumny z ciałem prezydenta otwiera duchowny, a politycy okazują się ludzcy, mówią o perspektywie sięgającej poza doczesność i nie wstydzą się płakać, a także klękać, czynić znak krzyża i przyjmować Komunię świętą w świetle jupiterów. W kraju, w którym pojęcia "Bóg" i "Ojczyzna" wciąż wiele znaczą.

Moja Mama w rozmowie przez telefon - wiedząc, że wybieram się na mszę - powiedziała mi dziś: "To pomódl się... za Polskę".

To przedziwne. Dokładnie 5 lat po śmierci Jana Pawła II (niekoronowanego króla Polski), tego samego liturgicznie dnia (sobota w oktawie Wielkanocy - wigilia Święta Miłosierdzia) ginie polska głowa państwa. I to pod Katyniem - w kolejną rocznicę dokonanej tam zbrodni na polskich oficerach.

Przypominają mi się słowa, które Jezus wypowiedział do św. s. Faustyny: "Polskę szczególnie umiłowałem, a jeżeli posłuszna będzie woli Mojej, wywyższę ją w potędze i świętości. Z niej wyjdzie iskra, która przygotuje świat na ostateczne przyjście Moje" (Dz 1732).

Kryje się w tym coś mistycznego...

To wszystko brzmi tak podniośle? Bo takie jest.

Ja zaś jestem patriotką.

1 komentarz: